Tak jakoś jest, że im bliżej końca lata tym więcej ciekawych turniejów golfowych się odbywa.
Ja w minionym tygodniu na cały tydzień wyruszyłem na grę i turnieje w Lubuskim i Zachodniopomorskim.
I tak w piątek wieczorem wylądowałem w Gorzowie Wlkp. by rozegrać rundę treningową przed Turniejem o Pucher Head Pro Roberta Woźniaka.
Sobota- turniej. Mimo świetnie przygotowanego pola http://www.golfzawarcie.pl/ moja gra była mocno rozbita i nie mogłem uzyskać dobrego wyniku. Zimny prysznic. Czasem to w golfie dobrze robi. Za to wesołe afterparty w domku klubowym zrekompensowało mi słabą grę.
We wtorek Ruszyliśmy z Gorzowa do Binowa pod Szczecinem. Po drodze jednak zatrzymaliśmy się na match play w modrylas. Przepiękne pole, które zaskoczyło mnie swym ogromem, rozmachem i wręcz perfekcyjnym przygotowaniem mimo zwykłego wtorku. Jest to chyba najdłuższe pole w Polsce a po rundzie byłem mega zmęczony i bardzo zadowolony. Mam nadzieję, że będzie mi dane grać w "Modrym" częściej.
Środa to już Binowo i zapoznanie z polem przed ogólnopolskim finałem WAGC. Dla mnie to jeden z najważniejszych turniejów w sezonie. Atmosfera i pole były wręcz fantastyczne. Moja koncentracja w te kilka dni jest równie wysoko jak w czasie snowboardowych Pucharów Świata. Dodatkowo broniłem tytułu z przed roku w kategorii celebrity's.
Trening w Gorzowie i rady Roberta zaczęły przynosić efekty. Pierwszy dzień zagrałem na 70netto i prowadziłem jednym uderzeniem nad Mariuszem Czerkawskim i trzema nad Matysem. Drugi dzień był za to znacznie trudniejszy. Zamiast koncentrować się na każdym kolejnym uderzeniu i dołku, głównie myślałem by Mariusz mnie nie dogonił. Pierwsze 9 dziur poszło całkiem dobrze i utrzymałem przewagę.
Drugie 9 im bliżej końca tym trudniej. Na 17 dołku Mariusz zalicza birdie ja boogey. Nie liczyłem już tego, ale miałem wrażenie, że prowadzenie straciłem. Ostatni dołek, przy zaliczeniu wody chciałem iść do domu. Zagrałem jeszcze chip na green i putt od niechcenia, który o dziwo bez dobitek wpadł do dołka. Jak po podliczeniu się okazało ten putt był na wagę zwycięstwa. Chyba dobrze, że tego nie wiedziałem.
Tak oto zakończył się mój wakacyjny tydzień golfowy- 3 różne pola, 8 rund, ok 70-80km spaceru po samych polach z kijami, ok 2000 uderzeń golfowych i ponad 1000km za kółkiem. Myślę, że nie trzeba jeździć na drugą stronę Świata by mieć jedne z lepszych chwil swego życia. Wystarczy pasja, fajni ludzie i trochę przygody. Ja to odnalazłem w minionym tygodniu w Polsce i liczę na powtórkę w 2016r.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz