Po wielkanocnym shootingu z Ogniem. Poniedziałek odpocząłem trochę w domu, wtorek również. Ale srogie opady panujące w Tatrach pomogły mi w szybkim zapakowaniu fury i udaniu się do Zakopanego, by już w środę o wschodzie słońca ruszać w następną snowboardową wyprawę.
Mój stary kumpel Tylas miał podobne plany na nadchodzące 3 dni. Postanowiliśmy więc połączyć siły i ruszyć razem. Tylas ma od lat mega zajawę na snowboard w dodatku od tego roku prowadzi SPLIT-BOARD.PL i sporo chodzi po Tatrach, znając niektóre ich zakamarki jak własną kieszeń.
Ekipę dopełnił Roger Wanke- fotograf/snowboarder. Roger często zjeżdżał szybciej od nas, kipiał pozytywną energią do tgo robiąc świetne foty, które dołączam w tym poście.
Sporo podchodzenia, ale jeszcze więcej zadowolenia.
ślady jakiego niespotykanego gatunku górskiego zwierzaka. Niestety nie spotkaliśmy go osobiście, ale na bank ma się dobrze.
Śnieżny okop, idealny paten w oczekiwaniu na okienko pogodowe
Pierwsze dwa dni było mgliście i jeździliśmy w niższych partiach na wysokości drzew. Lekki śnieg, odpowiednio rekompensował słabą pogodę i małą widoczność.
I znów pod górę i tak cały dzień
W dordze do schroniska znaleźliśmy jeszcze takie "pillowy" i mimo dużego zmęczenia nie mogliśmy ich odpuścić
Handpland/millerflip/underflip??? U name it.
Po blisko 12 godzinach na nogach i deskach, często z łopatami w ręku, czas na zasłużony odpoczynek. W schronisku już tylko smaczny posiłek od QUICKER'a , grzaniec, karty i do spania bo następnego dnia ma być słońce... I było, ale o tym już w następnym wpisie jak tylko Sir Roger dośle mi foty z tamtego, jedneg z najlepszych dni sezonu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz