Poranek Wigilii roku 2014 nie przywitał mnie grubą pokrywą śniegu za oknem tak jak bym tego oczekiwał. Zamiast mrozu i śniegu przez okno mego pokoju wdarły się piękne mocne promienie słońca. Otworzyłem oko, powąchałem powietrze, poczułem wenę i myślę "idę na golfa" nie można takiego dnia zmarnować. Szybko jednak okazało się, że ilość obowiązków świątecznych nie puszcza mnie czasowo, plus kije, głęboko schowane poszukiwanie ich mogło by okazać się nieskuteczne.
Nie mam pojęcia czemu, ale Tata budząc mnie (jak zwykle za wcześnie) wspomniał coś o Cieszyńskim Morsie, który co rok w Wigilię kąpie się w Olzie (ja sam czasami lubię wskoczyć do zimnego górskiego potoka, chłodnego morza czy jeziora a każdą kąpiel kończę zabiegiem o skomplikowanej nazwie " zimno/ciepło"). W tym momencie plany mi się wykrystalizowały i moment później bez śniadania wchodziłem sobie na wigilijną kąpiel do granicznej Olzy, która miało ok 6C. Zimno, rześko i wesoło. Mam takie przeczucie, że jak zima dalej będzie sobie tak leciała w kulki to kąpiel morsa będzie moją nową tradycją.
ps.
Ostanie ujęcie z wyprawy #tkt to też ja.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz